Ten film jest przeraźliwie nudny :/ W necie jest sporo pozytywnych opinii o tym filmie, no i zagrało w nim dużo znanych i lubianych (również przeze mnie) aktorów, a tymczasem spotkał mnie olbrzymi zawód. Aktorzy są strasznie sztywni, wałęsają się od sceny do sceny bez życia, jakby w ogóle nie wierzyli w grane przez siebie postacie. Przez to nie potrafiłem też zapałać sympatią do żadnego z bohaterów. Podczas seansu cały czas towarzyszył mi dziwny, niewygodny klimat. Ani razu się nie uśmiechnąłem, ani razu też się nie wzruszyłem. Reżyseria zdaje się być ociężała, opieszała, toporna, siermiężna. Właściwie nic w tym filmie mi się nie spodobało. Cały film to GIGANTYCZNY przerost formy nad treścią i tak samo jak kilka innych osób nie mam pojęcia, skąd wzięły się zachwyty nad tym filmem, bo dla mnie to dno.

Żeby nie było, że jestem nieczuły i nie potrafię zrozumieć uczuciowego przekazu - jest wiele dramatów i komediodramatów, które bardzo zaangażowały mnie emocjonalnie i przy których autentycznie się popłakałem. Do dziś pamiętam końcówkę "Świętego z Fortu Waszyngtona", przy której nie wytrzymałem i po prostu się popłakałem, a sam "Święty..." to dla mnie jeden z najbardziej niedocenionych dramatów. "Genialny Klan" albo jest bardzo specyficzny, albo po prostu mierny. Wybieram to drugie.

Jedyne uczucie, poza nudą, jakie ten film we mnie wywołał, to współczucie dla Danny'ego Glovera i Owena Wilsona za to, że odrzucili role w "Ocean's Eleven", aby zagrać w tym przecenionym chłamie.