wg. niego 50-60% ludności stanowią w USA czarni (wg. danych oficjalnych 16%!). Nie pozostaje nic innego tylko FLEKOWAĆ te tendencyjne filmidła hollywuudzko-netfiksowskie. Ocipieli dokumentnie. nie miałem nic przeciwko murzyństwu, ale teraz zaczynam rozumieć kuklukslan...
Pojechałeś trochę za ostro z kukluxklanem (delikatnie mówiąc), ale ja również zaczynam odczuwać pewną niechęć do czarnych, metysów itd. - nie w ogóle, ale do tych z USA. Poza Indianami, bo to oni najbardziej dostali w dupę, ale nie pchają się wszędzie, gdzie ich nie chcą, ani nie poniżają się tak, jak ci inni - może dlatego, że oni faktycznie mają swój honor i godność. Nie wyobrażałem sobie, że disney (czy netflix) może stać tak rasistowski dążąc za wszelką cenę do tego, żeby wzbudzać niechęć do mniejszości.
Poza tym ci wpychani na siłę zwyczajnie nie mają pojęcia o graniu. Uwielbiałem czarnoskórych aktorów z dawnych lat, tych sprzed około 10 i wcześniej, bo byli świetnymi aktorami i nie miało znaczenia czy biali, czarni, czy różowi. Wymieniając tylko D. Washingtona,, E. Murphy, D. Glovera, M. Freemana, L. Fishburna, W. Snipesa, F. Whitakera, W. Smitha. Nie mówiąc już o aktorkach, choć było ich znacznie mniej - W. Goldberg, H. Berry, P. Grier. A te obecne nie tylko nie potrafią, to jeszcze w większości są paskudne, brzydsze od Whoopi, a to już coś mówi, szczególnie, że ona była genialną aktorką. A żadna nie ma startu do H. Berry.
Tylko, że ten film odgrywa się w Nowym Orleanie, którego według statystyk ok. 60% mieszkańców stanowią osoby czarnoskóre.