Zacznę może od pana prezydenta. Twórcy chyba chcieli go ukazać jako ważnego człowieka, podejmującego szalenie ważne decyzje. W rzeczywistości pokazali kukłę, marionetkę rozbijającą się między panami "zbombardujmy wszystko w piz..." i "wyślijmy grupkę komandosów która również zniszczy wszystko w piz...". Rozumiem też wahania, zmianę zdania, ale odwoływać akcję, gdy żołnierze są w trakcie opuszczania samolotu "bo tak"?
Sabotaż ucieczką od wojny? Może i tak, ale na pewno nie rzeź urządzona w filmie. Wszędzie leżą trupy, podziurawione kulami, również z broni która nie jest używana w KRLD. Ich program atomowy został zniszczony, a na terytorium miał miejsce wybuch. Czy to dobry sposób na uniknięcie wojny, co zrobi Korea?
Reakcja Korei. Okazuje się, że to rzeczywiście dobry sposób, bo Korea nie zrobi zupełnie nic. Grzyb atomowy ma być efektem płonących lasów i chmury. Serio? Na koniec po naszych dzielnych bohaterów przypływa "ponton ratowniczy'. Tu już padłem całkowicie, można bez problemu naruszać północnokoreańską granicę, bo oni i tak kładą na to lachę?
Koreańczyk-przyjaciel-szaleniec. Bo nie wiem jak go inaczej określić. Jego wysokie stanowisko wskazuje na to, że był wierny partii i raczej nie żyje mu się źle. W dodatku dzięki schwytanym komandosom, może mu się żyć jeszcze lepiej, mogą na niego spłynąć łaski od samego wodza. Zamiast tego skazuje się na śmierć strzelając do Koreańczyka w obronie Amerykańskich sabotażystów i w pewien sposób zezwala na to by w jego państwie wybuchła broń nuklearna.
Wyrok, nie bardzo go zrozumiałem. Skazali faceta na 11 lat dalszej służby. Pewny kontrakt na kolejne 11 lat to bardziej nagroda, niż kara. No i właściwie może robić co chce i się lenić, bo co, mają go zwolnić z odbywania "kary"? To tak jak wypuścić przestępcę z więzienia ;)

O rzeczach typu aktorstwo, czy efekty specjalne nawet się nie rozpisuję.

Podsumowując, szkoda czasu...